Miedź ma urok niewątpliwy. Cudowny ciepły kolor potrafi uwieść niejedną wielbicielkę biżuterii. Zaś miedź patynowana ma w sobie magię antycznych artefaktów, starożytnych ozdób odnalezionych podczas wykopalisk. Prace archeologiczne potwierdziły stosowanie miedzi w wytwarzaniu broni, biżuterii oraz przedmiotów użytkowych już 10 000 lat temu!
Od lewej: Anna Fidecka ‘Fiann’ - fiann.pl, Agnieszka Hopkowicz - agnieszkahopkowicz.pl, Anna Mazoń ‘Drakonaria’ - drakonaria.com
Osobiście bardzo lubię miedź w duecie ze srebrem. Trzeba jednak pamiętać, że aby połączyć ze sobą Art Clay Copper (ACC) z Art Clay Silver (ACS) musimy najpierw wypalić miedź i dopiero gotowe elementy miedziane umieszczać w glince srebra, by ponownie je razem wypalić lub wypaloną miedź i wypalone srebro po prostu zlutować. Fakt ów wynika z temperatury wypalania ACC, która jest znacznie wyższa od temperatury wypalania srebra – wynosi bowiem aż 970 stopni Celsjusza i będzie wymagała od nas dostępu do profesjonalnego pieca. Ale po kolei. Zanim dojedziemy do procesu obróbki termicznej, musimy zapoznać się z kilkoma podstawowymi zasadami pracy z Art Clay Copper. Przede wszystkim gorąco zalecam, byśmy skompletowali sobie podstawowy zestaw narzędzi, których będziemy używać tylko do miedzi. Jeśli nie jest to możliwe – pamiętajmy o bardzo starannym wyczyszczeniu narzędzi z glinki srebra, kiedy mamy zamiar używać ich do glinki miedzi. I oczywiście – odwrotnie – zanim zaczniemy dłubać w srebrze, pozbądźmy się z gumowego bloku czy pilników jakichkolwiek drobinek miedzi, tak, by nie doszło do zanieczyszczenia czy wymieszania glinek.
Dobra wiadomość jest taka, że sama praca z glinką miedzi nie różni się zbytnio od pracy z glinką srebra. Co prawda miedź po wyjęciu z opakowania bywa nieco twardsza, trudniejsza do rozrobienia, niekiedy bardziej krucha niż jej szlachetniejsza siostra, ale tak samo ją kształtujemy, wycinamy kształty czy fakturujemy. Jako że Art Clay Copper dostępna jest jedynie w postaci bloku, pastę będziemy musieli wykonać samodzielnie. Na szczęście nie jest to skomplikowana procedura – wystarczy dodać do miękkiego (lub wysuszonego i sproszkowanego) bloku troszkę wody i dobrze wymieszać. Otrzymamy doskonałe spoiwo do łączenia czy naprawiania wysuszonych elementów. Skoro już o wodzie mowa – podobnie jak podczas pracy z ACS, będziemy potrzebowali jej nieustannego towarzystwa, by cały czas naszą glinkę miedzi zwilżać, bo – niestety – wysycha szybko i skutecznie. Równie skutecznie brudzi – nie da się uniknąć wszechobecnej ceglastej czerwieni i dużej ilości pyłu, zwłaszcza przy piłowaniu czy szlifowaniu suchego materiału, dlatego dobrze jest wyposażyć się w jakieś robocze ubranie. I nie zdziwmy się, kiedy domycie rąk po pracy z miedzią wymagać będzie dłuższych ablucji.
Blok Art Clay Copper i formowanie wyjętej z opakowania glinki.
[fot. materiały dystrybutora - Planetart]
Ale to niestety nie jest jedyna wada Art Clay Copper. Glinka miedzi, po otwarciu fabrycznego opakowania, nie da się ot tak – bezkarnie – przechowywać. Nawet jeśli zapewni się jej wilgotną atmosferę w zamkniętym strunowym opakowaniu. Najmniejszy dostęp powietrza spowoduje, że glinka bardzo szybko zacznie się utleniać, a jej powierzchnia brzydko ściemnieje. Jeśli tak się stanie, należy usunąć fragment wierzchniej (ciemnej) glinki nożykiem i spisać go na straty, a wykorzystać tylko to, co jest pod spodem i ma czysty miedziany kolor. Teoretycznie można przechowywać ACC zawiniętą w kilka warstw folii spożywczej i umieścić w pojemniku próżniowym, ale owinięta szczelnie glinka w żaden sposób nie ma szans absorbować wody, więc tak czy inaczej bardzo szybko wyschnie. Dlatego moje skromne doświadczenie wskazuje na to, że najlepiej zaplanować sobie pracę tak, by od razu zużyć 50-gramowe opakowanie Art Clay Copper. Pamiętajmy, że nie musimy przecież wykańczać naszych projektów od razu. Wystarczy, że uformujemy wybrane kształty i wysuszymy – ACC w formie gipsu nie jest już narażone na proces utleniania – czego dowodem jest mnóstwo niedokończonych (nadal niewypalonych) elementów z miedzi, które leżakują sobie w moim metalowym pudełeczku, a wykonane zostały wiele miesięcy temu.
Kiedy już się wreszcie za nie zabiorę – spiłuję, wypoleruję, uformuję co trzeba, całość dokładnie wysuszę (patrz tabelka suszenia ACC), a następnie rozgrzeję piec do temperatury 970 °C i włożę tam swoje prace na 30 minut. Szczęśliwie glinka miedzi firmy Aida nie wymaga od nas długiej i skomplikowanej procedury wypalania – nie musimy również stosować dodatkowych pojemników czy aktywnego węgla, jak w przypadku glinek innych producentów.
Czas suszenia Art Clay Copper.
Po wypaleniu szybko wyjmę poszczególne elementy z pieca (przydadzą się długie szczypce i ochronne okulary) i wrzucę je natychmiast do zimnej wody. Taka kąpiel pomoże nam pozbyć się utlenionej ciemnej warstwy, którą pokrywają się wyroby podczas wypalania. Wygląda to jak czarna skorupa, którą dość ciężko usunąć z miedzi, jeśli nie zafunduje się jej termicznego szoku zaraz po wypaleniu. Jeżeli nie zastosujemy zimnej kąpieli, bądź też nie uda się w ten sposób pozbyć całej utlenionej miedzi, możemy naszą pracę również wytrawić w kąpieli trawiącej, np. w 10% roztworze kwasu cytrynowego (tego samego, który często znajduje zastosowanie w kuchni) lub w roztworze Gipastrip. (Uwaga! Gipastrip to produkt silnie żrący! Należy stosować go zgodnie z zaleceniami podanymi przez producenta i pozbywać się go w sposób bezpieczny dla środowiska, nie wylewać do kanalizacji!)
Z utlenianiem się miedzi podczas wypału wiąże się jeszcze jedna kwestia – mimo, że w instrukcji napisane jest, że Art Clay Copper kurczy się o niecałe 10%, to jednak pozbywamy się docelowo dużo większej ilości materiału. Dlatego pamiętając o tym, starajmy się na etapie formowania glinki robić nasze prace nieco grubsze, faktury zaś czy wzory rzeźbić nieco głębiej niż w srebrze, by nie okazało się, że po wypaleniu zostanie nam cieniutka miedziana blaszka albo że cały misternie rzeźbiony wzór zejdzie razem z czarną skorupą.
Po wypaleniu, pozbyciu się osadu, wyszczotkowaniu stalową szczotką, miedź powinna odsłonić swoją ciepłą barwę w pełnej krasie. Teraz tylko od nas zależy w jaki sposób wykończymy naszą pracę – możemy ją wypolerować na wysoki połysk, zaoksydować lub spatynować, połączyć z innym metalem, dolutować bądź wypalić raz jeszcze z Art Clay Silver, ozdobić kamieniami lub też pomalować emalią. Możliwości – jak zwykle – mamy mnóstwo. I to jest właśnie jeden z powodów dla którego nieustannie fascynuje mnie – podobnie pewnie jak i Was – tworzenie biżuterii. :-)
Od lewej: Pam East – pameast.net, Angela Crispin - langeestla.com
——————————
Anna Fidecka ‘Fiann’
Biżuteria autorska, hobbystyczne i profesjonalne kursy Art Clay.